ROZDZIAŁ
I:Leto i problemy z prawem,czyli kolejna sprawa w toku.
(oczami
Jareda)
Stałem
właśnie na scenie,wsłuchując się w krzyki fanów proszących o
jeszcze jedną piosenkę. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy,a ja
sam czułem się jakbym unosił się nad ziemią. To wszystko
wydawało mi się być zbyt piękne i cudowne,żeby było prawdziwe.
Fakt,byłem,i nie tylko ja,rozchwytywany przez fanów,ale nie
tak,jak w tym momencie. Dobra,może wychodziłem teraz na dupka i
egoistę,ale taki już byłem i raczej nie miałem zamiaru tego
zmieniać. Zerknąłem właśnie w stronę,z której dochodził głos
mojego brata,Shannona,jednak nie zobaczyłem go tam.
-,,Co jest do
cholery ?!”-zapytałem w myślach i rozejrzałem się dookoła.
-I ty masz
jeszcze czelność pytać co jest ?! Kurwa Jared,idioto i zboczeńcu
pieprznięty,weź się w garść.-Shannon odpowiedział mi krzykiem,a
moje oczy zostały niespodziewanie oślepione przez jaskrawe światło.
Mimowolnie
zasłoniłem twarz ręką i zacząłem cofać się do tyłu,po chwili
jednak zostając zatrzymany przez potężne potrząśnięcia moim
ciałem…
-Przestań
!-warknąłem i błyskawicznie podniosłem się do pozycji
siedzącej,jednocześnie odpychając od siebie osobę,która
potraktowała mnie w taki chamski sposób. Mój cudowny sen został
przerwany.
-Co przestań
?! Nie Jared,skończyło się ciągłe głaskanie Cię po głowie.
Tym razem przegiąłeś stary i to ostro. Widać,że w głowie ostro
Ci się napierdoliło ! I obudź się wreszcie !-głos Shannona
zazwyczaj spokojny z lekką chrypką,teraz brzmiał niczym u jakiegoś
tyranu.
Rozchyliłem
powieki i westchnąłem ciężko,spoglądając na brata.
-A więc co
zrobiłem ? Znowu zeżarłem przez przypadek twoje płatki czy
zaliczyłem pannę,którą ty chciałeś ?-zapytałem znudzonym
głosem.
Shannon
prychnął jedynie i rzucił w moim kierunku kolorowym czasopismem.
Zerknąłem
na okładkę i uniosłem brwi w geście zdziwienia. Na pierwszej
stronie widniało moje zdjęcie w objęciach ponętnej blondynki. Na
samej górze widniał wielki nagłówek napisany dużymi literami:
,,Czy Jared Leto wreszcie się ustatkuje ?! Kolejna zdobycz czy
jednak coś więcej ?”
-No Shannon
przestań ! Przecież to tylko przelotna znajomość. Poznałem ją
4 dni temu na imprezie. Miło spędziliśmy czas i tyle.-mruknąłem
pewnie i wygrzebałem się z pod miękkiej,satynowej pościeli.
-Jared do
cholery,ja wszystko jestem w stanie zrozumieć,ale nie to,że ją
upiłeś,a potem zgwałciłeś ! Ponoć wniosła już oskarżenie na
Ciebie,a więc na twoim miejscu spodziewałbym się wkrótce policji
!-warknął wściekle w odpowiedzi,jednocześnie mierząc nie
spojrzeniem.-Wpakowałeś się w takie bagno,że aż szkoda gadać.
Ale tym razem będziesz radził sobie sam.-dodał po chwili i po
prostu wyszedł z mojego pokoju.
Przez moment
wpatrywałem się jeszcze zaspanym spojrzeniem w dębowe drzwi,by po
chwili z furią wymalowaną na twarzy,uderzyć w jeden z mebli
stojących najbliżej mnie.
-Sam dam
sobie radę,jeszcze się zdziwisz.-wyszeptałem do siebie,powoli
znikając za drzwiami bogato zdobionej łazienki…
(Oczami
Alrie)
-Cześć
Mary,łącz mnie z Jordanem !-wkrzyknęłam już na samym wejściu do
sekretariatu,szybko starając się dotrzeć do swojego gabinetu.
-Jasne. Na
biurku masz wszystkie godziny,na które umówiłam Cię z klientami.
A muszę przyznać,że jeden należy do szczególnych.-stwierdziła
Mary z uśmiechem ,poprawiając pliki kartek leżących na biurku.
Zerknęłam
na nią ze zdziwieniem i mocniej zacisnęłam dłonie na swojej
torbie z laptopem.
-A mianowicie
kogo masz na myśli ?-zapytałam ze spokojem w głosie,jednocześnie
przejmując od kobiety kilka akt ze sprawami,które koniecznie
dzisiaj musiałam opracować.
-Oj
Alrie,zobaczysz. Ale na pewno Cię zaskoczy.-stwierdziła z
rozbawieniem i jak gdyby nigdy nic,wróciła do swojej pracy.
Pokręciłam
jedynie głową i weszłam do swojego gabinetu,który o tej porze
dnia zawsze zalany był słońcem. Odstawiając torbę z laptopem i
dokumentami które kończyłam opracowywać zeszłego wieczoru,doszło
do mnie ciche pukanie do drzwi.
-Proszę
!-powiedziałam dosyć głośno i szybko zasiadłam na swoim stałym
miejscu za biurkiem,oczekując wejścia mojego ,,gościa”. Widząc
jednak,że to tylko Eric,odetchnęłam cicho z ulgą i obdarzyłam go
lekkim uśmiechem.
-Nie
strasz mnie tak. Nie dość,że jestem grubo spóźniona,to jeszcze
Mary nastraszyła mnie jakimś ,,wyjątkowym” klientem.
Cholera,wykończę się kiedyś.-westchnęłam nerwowo,zerkając na
swojego wspólnika.
Erica
znałam od prawie 11 lat. Razem skończyliśmy szkołę średnią,potem
studnia prawnicze,a teraz od ponad dwóch lat prowadziliśmy wspólnie
kancelarię. Ta,wielu mówiło,że Eric nadawałby się na
doskonałego partnera dla mnie. Ok,może i był
przystojny,pomocny,dojrzały jak na dwudziestosiedmioletniego
faceta,jednak traktowałam go tylko jak kumpla i nic poza tym. On
poza tym chyba też nie wiązał ze mną zbyt dużych planów,więc
nie musiałam zawracać sobie tym głowy.
-Przydałaby
Ci się asystentka,a może asystent ? No wiesz,pomógłby Ci,może
byś się zakochała,a wtedy od założenia rodziny dzieli Cię nie
wielka droga.-Eric patrząc na moją zszokowaną miną,wybuchnął
głośnym śmiechem.-Alrie,spokojnie,żartowałem. Wiem,że sama dasz
sobie doskonale radę z znalezieniem faceta,ale może akurat to
byłaby miłość od pierwszego wejrzenia.-dodał po chwili i oparł
się lekko o moje biurko,wpatrując się we mnie niczym sroka w gnat.
Prychnęłam
cicho i skrzyżowałam ręce na wysokości klatki piersiowej.
-Ta,no
pewnie. Obiecywałam sobie i mam zamiar tego się nadal trzymać,że
nigdy,ale to przenigdy nie zakocham się w żadnym ze swoim
współpracowników,ani w kliencie. Choćby mnie kroili.-stwierdziłam
dobitnie,mierząc go uważnie spojrzeniem.
Eric
uniósł dłonie w obronnym geście i odłożył teczkę na
biurko,którą przez cały czas trzymał kurczowo w ręce.
-Zobaczymy
złotko. Miłej pracy.-puścił w moją stronę oczko i zniknął za
drzwiami.
Pokręciłam
głową i westchnęłam nerwowo,powoli uchylając okno. Czasami
miałam po prostu dosyć mojego wspaniałego wspólnika. Jak
niewieczne próby flirtu,to dziwne podchody żeby z kimś mnie
zeswatać. Dobra,przyjaźniłam się z nim,ale tego jedynego chciałam
znaleźć sobie sama.
-Alrie,masz
Jordana na linii.-Mary tak jak błyskawicznie pojawiła się w
drzwiach mojego gabinetu,tak szybko za nimi zniknęła.
-Dzięki
!-odkrzyknęłam i prędko chwyciłam za słuchawkę.-Jordan ?
Witaj,mówi Alrie Johnnson. Chciałam omówić najbliższy termin
rozprawy Nicka Smith. Tak,dokładnie tego...
(…)
Dzień
powoli chylił się ku końcowi. Zerkając na seledynowy zegarek na
moim nadgarstku,westchnęłam ciężko i sennie. Jeszcze 2 godziny i
wreszcie będę mogła wrócić do domu. Szczerze,to nie mogłam się
doczekać,żeby wygodnie rozłożyć się na kanapie w swoim
dziurawym dresie,zjeść lody z czekoladą i obejrzeć kolejny
odcinek mojego ulubionego serialu. A może zaproszę do siebie
Destiny i wreszcie oblejemy porządnie zdobycie przez nią pracy ?
Tak,bycie prawniczką,wymagało wielu wyrzeczeń. Brak czasu dla
rodziny,przyjaciół,a nawet samej siebie,bo nawet nie pamiętałam
kiedy byłam po raz ostatni na jakiejś dobrej imprezie.
-Opanuj
się Johnnson,przecież masz jeszcze pracę do zrobienia.-wyszeptałam
sama do siebie,szybko podnosząc się z miejsca i podchodząc do
jednego z regałów,aby znaleźć potrzebne dokumenty do obecnej
sprawy,którą prowadziłam.
-Hej,Alrie,właśnie
przyszedł ostatni twój klient i to ten ,,wyjątkowy”-Mary
uśmiechnęła się pogodnie,niepewnie zerkając na mnie.-Wpuścić
go,czy raczej przełożyć na jutro ? Tylko wiesz,jutro...
-Tak,jutro
mam 4 rozprawy i z dobrze 15 klientów,nie musisz mi o tym
przypominać. Wpuść go,chcę mieć te wszystkie dzisiejsze
niespodzianki z głowy.-mruknęłam niechętnie,biorąc z półki
czarny segregator i zaczynając powoli go przeglądać.
-Ok.
Proszę,niech pan wejdzie.-brunetka przesunęła się i wpuściła
nieznajomego do środka.
-A więc
w czym mogę Panu pom...-przerwałam gwałtownie,gdy uniosłam wzrok
i ujrzałam twarz mężczyzny.-O mój słodki boże.-przeszło przez
moją głowę,jednak na zewnątrz starałam się zachować zimną
krew i jak najbardziej kamienny wyraz twarzy.
_______
No i tak o to mamy kolejny rozdział. Jestem z niego średnio zadowolona,ale mam nadzieję,że akurat wam przypadnie do gustu. Dedykuje go jak zwykle Oli,jak i również Nicole. Naprawdę,obie jesteście dla mnie sporą motywacją do pisania i dzięki wielkie wam za to :D A co do końcówki,to jak myślicie,kto okazał się być tym ,,wyjątkowym" klientem ? xD
PS: Krótki opis i wygląd Erica,przyjaciela Alri,pod następną notką.
PS: Krótki opis i wygląd Erica,przyjaciela Alri,pod następną notką.